0
shagrat 2 kwietnia 2025 22:10
Pomysł pojawił się spontanicznie – wykorzystać wolny piątek w ostatni weekend marca, wypad solo, miejsce – gdziekolwiek, byle było ciekawie. Po przejrzeniu opcji wybór padł na pierwszy lot Air Serbią do Sarajewa w piątek, wylot z Mostaru w niedzielę, z noclegiem w Belgradzie i powrotem w poniedziałek wczesnym rankiem. Intensywnie, jak na Europę trochę off the beaten track (no może poza Mostarem, który latem musi przeżywać oblężenie). Bardzo różne środki transportu: lot turbośmigłowcem Air Serbia i odrzutowcem Bulgaria Air, pociąg z Sarajewa do Mostaru – ponoć wyjątkowo widokowa trasa, ale poza deszczem nie było nic widać. Dodatkowo trasa została naprawiona niecały miesiąc wcześniej po zeszłorocznych powodziach. Do tego autobusy, tramwaje i trolejbusy w Sarajewie i Belgradzie, był nawet busik z lotniska w Zagrzebiu. Na końcu wypożyczone auto w Mostarze i taksówka z Yandex Taxi na lotnisko Tesli. Aaa, no i nie zapominajmy o kolejce linowej w Sarajewie oraz kilometrach przebytych piechotą.


sarajewo.jpg


hercegowina.jpg


belgrad.jpg


Stay tuned.Pierwszy dzień to loty – Air Serbia lata do Krakowa na ATR-ach (prawdziwe spotkanie po latach, bo kiedyś to był standard na LOT-owskich krajówkach). Później trzy godziny bez dziesięciu minut w Belgradzie, a po południu Sarajewo. O ile w ciągu tych trzech godzin raczej nie miałoby sensu ruszać się do centrum, o tyle tuż obok lotniska znajduje się Muzeum Lotnictwa z m.in. wrakiem zestrzelonego w 1999 roku amerykańskiego F-117. Niestety, bardzo dobrze widoczne z lotniska muzeum jest czasowo zamknięte (choć do wojny jeszcze wrócimy). Wykorzystuję więc Priority Pass, aby wejść do Business Clubu.

Ocena 2/5 na Google dość dobrze oddaje jakość saloniku. Jest lokalne piwo Jeleń i wino od Aleksića, przyzwoita zupa, fatalny rozgotowany ryż z warzywami lub równie zły makaron oraz przeciętne kanapki. Do tego tłok – większy niż na samym lotnisku.

beg.jpg

Warto jeszcze wspomnieć o bardzo przyjemnym widoku na słowackie Tatry Wysokie. Niestety okazało się (i to już przy bramce), że lot do Sarajewa ma 2h obsuwy, wykorzystuję więc czas na Adolescence na Netflixie. Oznacza to również, że z planu wypada mi sarajewski Tunnel of Hope (Salvation), bo przylecę po zamknięciu, a na lotnisko w Sarajewie już wracał nie będę.Pora na mały stop na dodanie trochę kontekstu. Najpierw rys historyczny:
AI napisał:
Bałkany były przez wieki miejscem rywalizacji wielkich imperiów: Bizantyjskiego, Osmańskiego i Habsburskiego. W średniowieczu Serbia, Macedonia i Bułgaria znajdowały się pod wpływem Bizancjum, co ukształtowało ich prawosławną tożsamość religijną. Chorwacja i Słowenia związały się z zachodnim chrześcijaństwem poprzez sojusze z Królestwem Węgier i później Habsburgami. Imperium Osmańskie podbiło większość regionu w XIV–XV wieku, wprowadzając islam, szczególnie w Bośni i Macedonii. Chorwacja i Słowenia pozostały pod kontrolą Austro-Węgier, co umocniło ich katolicką tożsamość i odrębność od reszty Bałkanów. Serbia odzyskała autonomię w XIX wieku dzięki wsparciu Rosji, stając się centrum ruchu panslawistycznego. Po I wojnie światowej powstało Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców (późniejsza Jugosławia), które próbowało zjednoczyć region mimo różnic etnicznych i religijnych. W XX wieku Jugosławia przeszła przez okres komunizmu pod rządami Josipa Broza Tity, co częściowo złagodziło napięcia narodowościowe. Rozpad Jugosławii w latach 90. doprowadził do brutalnych wojen domowych, szczególnie w Bośni i Chorwacji, oraz do masowych przesiedleń ludności. Obecnie państwa południowych Bałkanów dążą do integracji z Unią Europejską, choć pozostają podzielone historycznymi urazami i różnicami kulturowymi.
Warto dodać, że islamizacja w Bośni nastąpiła głownie aby uniknąć podatków nakładanych na niewiernych. W przeciwieństwie do wielu innych miejsc była ona dość powszechna (nie dotyczyła tylko elit), stąd też islam przetrwał tutaj aż do czasów obecnych.

No i Sarajewo – miasto, które na swoje nieszczęście zbyt często znajdowało się w centrum wydarzeń. Miejsce, gdzie iskra w postaci zabójstwa niedoszłego cesarza Austro-Węgier wywołała I wojnę światową, a także scena tragicznych wydarzeń z lat 90-tych, kiedy miasto znalazło się pod całkowitym oblężeniem. To również miejsce, gdzie w odległości 100 metrów można znaleźć kościół katolicki, meczet, synagogę i cerkiew prawosławną – wszystkie poza synagogą są nadal aktywnie użytkowane.

Sam jestem za młody, aby pamiętać zimowe igrzyska olimpijskie z 1984 roku, ale przez mgłę przypominam sobie Wiadomości z lat 90-tych i obrazki z wojen bałkańskich. W pamięci mam również babuszki żebrzące na polskich ulicach. Kolejnym wspomnieniem jest fantastyczny film Ziemia Niczyja, który oglądałem w kinie około 20 lat temu. Film zdobył Oscara w kategorii filmu nieanglojęzycznego, pokonując m.in. popularną Amelię.

Mając to wszystko na uwadze, chciałem zobaczyć miejsce, które nie tylko pielęgnuje pamięć o ostatnich wydarzeniach, ale było ich centrum. Tuż obok lotniska w Sarajewie (aczkolwiek z drugiej strony terminala – trzeba je całe obejść lub objechać) znajduje się Tunnel of Hope. W czasie oblężenia Sarajewa przez Serbów był to jedyny kanał łączący mieszkańców miasta ze światem – miejsce szmuglowania ludzi, żywności, a także broni. Niestety wylądowałem po 16, a wtedy muzeum już się zamyka. Myślę jednak, że jeszcze tam wrócę. Na razie pozostają mi relacje z YouTube: https://www.youtube.com/watch?v=2PMVQ9QJ-boLećmy dalej, póki pamięć świeża.

Na początek ciekawostka, w tym roku wprowadzono możliwość kupna biletów na komunikację miejską w Sarajewie przez aplikację "Javni prevoz KS", w pojeździe skanujesz kod QR, chwilę to trwa ale w końcu działa. Jest to fajne rozwiązanie jak akurat nie masz jeszcze lokalnej waluty, bo bankomaty na lotnisku wołają jakąś chorą prowizję od wypłaty, a te w centrum już nie zawsze (polecam np. UniCredit). Warto jeszcze wiedzieć, że na samym lotnisku przystanku autobusowego nie ma, trzeba przejść kilkaset metrów na "Dobrinja škola".

IMG_5694.jpg


Popołudnie i wieczór w Sarajewie to szybki check-in w hotelu, spacer po Moście Łacińskim, na którym zginął Franciszek Ferdynand, Baščaršija (sporo ludzi, bo kończył się ramadan), fantastyczny ćevap (największa porcja) za 12 KM (=6 EUR) i zakończenie dnia w Sophie’s Garden. Sarajevsko jest ohydne, ale rakija bardzo przyzwoita. Sam lokal znajduje się dosłownie obok miejsca, z którego strzelał Gavrilo Princip. Zabił on nie tylko następcę tronu, ale także jego żonę – niedoszłą cesarzową Zofię. Zatem zdrowie Zofii! A warto pamiętać, że Kraków i cała Galicja były w tamtym czasie częścią Austro-Węgier.
sarajewo-1.jpg

Następny dzień – w planach głównie Sarajewo i popołudniowo-wieczorny pociąg do Mostaru. Ale najpierw trochę historii i spacer niesławną Aleją Snajperów. Generalnie dla kontekstu polecam trzy rzeczy:
Do tej pory na wielu budynkach widać ślady po kulach. Kolejnym symbolem wojny są "sarajewskie róże" – rozlana czerwona farba upamiętnia ofiary z danego miejsca. Jedna z takich róż na markecie Markale przypomina chyba najtragiczniejsze pojedyncze zdarzenie – śmierć 68 osób i zranienie kolejnych ~100 w wyniku ostrzału moździerzowego.

Pewnym symbolem Sarajewa stał się też kontrowersyjnej urody żółty Hotel Holiday, przygotowany na olimpiadę w czasie wojny stał się miejscówką zagranicznych korespondentów, a największym wzięciem cieszyły się pokoje bez okien.

sarajevo-2.jpg

Ciekawostka: bilety na pociąg kupione online trzeba odebrać w kasie, byłem już w okolicy więc podszedłem do kasy i dostałem to:

dworzec-sarajewo.jpg

Dworzec kolejowy to komunistyczna pozostałość z wielką reklamą Coca-Coli w środku.

Pogoda się poprawiła, a Trebević wyłonił się zza chmur, co pozwoliło zobaczyć kolejną sarajewską osobliwość – tor bobslejowy, pozostałość po Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w 1984 roku. Ale najpierw jeszcze wizyta pod ratuszem w stylu neomauretańskim i widok z Żółtej Twierdzy na cmentarz Kovači (groby z lat 92-95).

sarajewo-2.jpg


Ostatnia kawa i znowu na dworzec – pociąg do Mostaru przybył 15 minut po czasie. Podróż minęła bez większych wrażeń (z powodu deszczu nie było widać nic za oknem) w towarzystwie ciasta kataifi i dubajskiej baklawy - oba spoko, baklawa lepsza.

IMG_5563.jpg



-- 03 Kwi 2025 17:44 --

Czas na Mostar, stolicę Hercegowiny. Odebrałem przy dworcu wynajęty wcześniej w lokalnej wypożyczalni Carrus.ba samochód (50 euro/dzień z pełnym ubezpieczeniem), który miałem oddać następnego dnia na lotnisku. Spacer w okolice mostu, choć tak naprawdę są tam co najmniej dwa warte uwagi: tzw. Stary Most (już nie taki stary, bo odbudowany niespełna 20 lat temu) oraz równie urokliwy Krzywy Most. Mostar bez tabunów turystów jest fantastycznym miejscem, choć łatwo sobie wyobrazić, że latem odczucia mogą być diametralnie inne. Koniec dnia to Mostarskie piwo (zdecydowanie lepsze niż Sarajevsko) oraz ćevap z kajmakiem – cudo! Kajmak tylko potęguje zajebistość tego dania.

mostar-1.jpg

Mam też wrażenie, że dość często ulegamy uproszczeniom, jeśli chodzi o relacje na Bałkanach – coś na zasadzie: Serbowie – źli, Chorwaci – dobrzy, Boszniacy – kto??? Tymczasem Stary Most w Mostarze został zniszczony przez bośniackich Chorwatów podczas walk chorwacko-bośniackich. Jednocześnie Chorwaci walczyli wspólnie z Serbami w innych częściach Bośni i Hercegowiny. To trochę wyjaśnia pojęcie „bałkańskiego kotła”.
mostar-2.jpg

Szybki poranny spacer po Mostarze – jedynymi turystami byli jeszcze Japończycy.

Wypożyczyłem samochód, bo w niedzielę, inaczej niż taksówką, nie udałoby mi się wydostać z Mostaru. Miałem w planie co najmniej Blagaj, a jeśli czas pozwoli, to również Kravicę i parę innych punktów po drodze.

blagaj.jpg

Blagaj Tekke to pozostałość z czasów osmańskich – stary klasztor derwiszów położony w wyjątkowo urokliwym miejscu nad rzeką Buną, która dalej wpada do Neretwy. Jak widać na zdjęciach, poziom wody przekroczył już kilka poziomów alarmowych, zalewając ogródki okolicznych restauracji. Mieszkańcy skarżyli się, że pada bez przerwy od dwóch tygodni, a zwłaszcza na północy podtopienia sprawiły, że wiele miejsc znalazło się pod wodą. Niestety nie wróży to dobrze, bo jesienna powódź zniszczyła m.in. tory na trasie Sarajewo – Mostar – Čapljina, które dopiero ostatnio naprawiono.

Wracając do praktycznych informacji: wejście na teren klasztoru kosztowało 10 KM, a z parkingu trzeba było dojść niecały kilometr.
kravica.jpg

Miałem dobry czas, więc bez problemu ogarnąłem kolejny przystanek i najdalszy punkt w planie od Mostaru – wodospady Kravica (20 KM). Odwiedzając kiedyś latem Plitwice i niedawno Krkę słyszałem, że wodospady robią największe wrażenie po zimie, kiedy wody jest więcej. I rzeczywiście – wody było zdecydowanie więcej! Dokładając do tego deszcze, chyba aż za dużo – patrząc na zalaną infrastrukturę. Generalnie nie było miejsca, skąd można było zrobić zdjęcie – w kilka sekund obiektyw był cały mokry.

hercegovina.jpg

Jako że do lotu o 15 miałem jeszcze spokojny zapas czasu, a lotnisko w Mostarze jest rozmiaru tego w Forli, to oprócz kilku fotostopów mogłem podjechać do Medjugorje. Kiedyś była to chorwacka wioska niczym specjalnym się niewyróżniająca. Dzięki słynnym objawieniom (ani niepotwierdzonym, ani też niezaprzeczonym przez Kościół Katolicki) stała się jednak centrum pielgrzymkowym na skalę co najmniej europejską, zresztą kiedyś do Medjugorje jeździły wycieczki chyba z każdej parafii w Polsce. Powiem tak – podjechałem, akurat trwało nabożeństwo, przeszedłem się ulicą z dewocjonaliami oraz podrabianymi torebkami i pojechałem dalej. Doświadczenie ciekawe, ale nie powtórzyłbym.

Swoją drogą jedyne radio w aucie które non stop miało zasięg, to było Radio Marija (do posłuchania tutaj jak ktoś potrzebuje: https://www.radiomarija.ba). Śpiewana litania po serbo-chorwacku całkiem wpadała w ucho ;)

Cappuccino na lotnisku za 5 KM (zarządcy polskich lotnisk w szoku). Lot do Belgradu na czas samolotem wypożyczonym od Bulgaria Air, ze spektakularnymi widoczkami po starcie.
belgrad-1.jpg

Belgrad nie miał być nawet częścią tego wypadu, ale zamiast wracać lotem w niedzielę wieczorem, postanowiłem wybrać opcję powrotu w poniedziałek skoro świt. Kolejnej szansy na kilka godzin w stolicy Serbii mogę nie mieć przez długi czas – no bo po co tracić czas na miasto, które mało kto nie tylko lubi, ale nawet choć trochę docenia.
Miasto położone przy ujściu Sawy do Dunaju ma jednak trochę do zaoferowania. Nocleg wybrałem na barce (strzał w dziesiątkę – Guesthouse Perunov Konak, jakby ktoś szukał na Bookingu), tuż naprzeciwko Pałacu Serbii. Zamieniłem parę słów z właścicielem i mam wrażenie, że w Serbach jest bardzo dużo zgorzknienia. Belgrad został poważnie zniszczony podczas II wojny światowej i odbudowany w wiadomym stylu, a w latach 90. swoje dołożyły sankcje oraz bombardowania. Obecnie kolejną cegiełkę dokładają mafijne (według mojego gospodarza) rządy Vukovica. I faktycznie, czasami Belgrad wygląda jak brzydszy brat Budapesztu, ma też trochę klimat Warszawy lat 90-tych.

Pierwszym przystankiem była zbombardowana siedziba Ministerstwa Obrony, później jedna z największych na świecie cerkwi prawosławnych – cerkiew św. Sawy. Następnie okolice Placu Republiki (z jednej strony klasyczny budynek Muzeum Narodowego, z drugiej postmodernistyczne centrum handlowe), słynna Skadarlija z klubami i restauracjami, aby zakończyć w okolicy belgradzkiego Montmartre (aż chciałoby się powiedzieć: jakie miasto, taki Montmartre).
belgrad-2.jpg

Wariacja na temat ćevapa z boczkiem i serem okazała się bardzo udana. Ostatni kurs autobusem (komunikacja w całym Belgradzie jest darmowa dla każdego – nie dotyczy to jedynie linii lotniskowych), selfie z graffiti przy Moście Branka, a przed świtem transport przez aplikację Yandex Taxi na lotnisko. Koszt przejazdu był dość wysoki jak na przebyty dystans – ok. 100 zł, ale nie chciałem kombinować z autobusami w obcym mieście, przesiadając się kilka razy.
no-ue-nato.jpg

Jeszcze w temacie powyższego graffiti i ogólnie serbskiego podejścia do geopolityki:
AI napisał:
Serbowie nie lubią NATO głównie z powodu bombardowań w 1999 roku, które pozostawiły głęboką traumę, szczególnie po atakach na cywilne cele i użyciu zubożonego uranu. NATO jest postrzegane jako symbol zachodniej agresji i ingerencji w serbską suwerenność, zwłaszcza w kontekście utraty Kosowa. Wobec UE Serbowie są ambiwalentni – doceniają korzyści ekonomiczne, ale sprzeciwiają się żądaniom uznania niepodległości Kosowa, co odbierają jako zdradę interesów narodowych. Dodatkowo UE bywa kojarzona z NATO, co wzmacnia nieufność. W efekcie Serbowie często wybierają neutralność i bliskie relacje z Rosją i Chinami jako alternatywę.

Kończąc, zostawiam link do piosenki, którą usłyszałem w barze w Sarajewie: https://www.youtube.com/watch?v=NXtwc_cpM54 Nie wiedziałem, że polska wersja to cover :) A na Bałkany na pewno wrócę.

Dodaj Komentarz

Komentarze (10)

shagrat 3 kwietnia 2025 12:08 Odpowiedz
Pora na mały stop na dodanie trochę kontekstu. Najpierw rys historyczny:AI napisał:Bałkany były przez wieki miejscem rywalizacji wielkich imperiów: Bizantyjskiego, Osmańskiego i Habsburskiego. W średniowieczu Serbia, Macedonia i Bułgaria znajdowały się pod wpływem Bizancjum, co ukształtowało ich prawosławną tożsamość religijną. Chorwacja i Słowenia związały się z zachodnim chrześcijaństwem poprzez sojusze z Królestwem Węgier i później Habsburgami. Imperium Osmańskie podbiło większość regionu w XIV–XV wieku, wprowadzając islam, szczególnie w Bośni i Macedonii. Chorwacja i Słowenia pozostały pod kontrolą Austro-Węgier, co umocniło ich katolicką tożsamość i odrębność od reszty Bałkanów. Serbia odzyskała autonomię w XIX wieku dzięki wsparciu Rosji, stając się centrum ruchu panslawistycznego. Po I wojnie światowej powstało Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców (późniejsza Jugosławia), które próbowało zjednoczyć region mimo różnic etnicznych i religijnych. W XX wieku Jugosławia przeszła przez okres komunizmu pod rządami Josipa Broza Tity, co częściowo złagodziło napięcia narodowościowe. Rozpad Jugosławii w latach 90. doprowadził do brutalnych wojen domowych, szczególnie w Bośni i Chorwacji, oraz do masowych przesiedleń ludności. Obecnie państwa południowych Bałkanów dążą do integracji z Unią Europejską, choć pozostają podzielone historycznymi urazami i różnicami kulturowymi. Warto dodać, że islamizacja w Bośni nastąpiła głownie aby uniknąć podatków nakładanych na niewiernych. W przeciwieństwie do wielu innych miejsc była ona dość powszechna (nie dotyczyła tylko elit), stąd też islam przetrwał tutaj aż do czasów obecnych.No i Sarajewo – miasto, które na swoje nieszczęście zbyt często znajdowało się w centrum wydarzeń. Miejsce, gdzie iskra w postaci zabójstwa niedoszłego cesarza Austro-Węgier wywołała I wojnę światową, a także scena tragicznych wydarzeń z lat 90-tych, kiedy miasto znalazło się pod całkowitym oblężeniem. To również miejsce, gdzie w odległości 100 metrów można znaleźć kościół katolicki, meczet, synagogę i cerkiew prawosławną – wszystkie poza synagogą są nadal aktywnie użytkowane.Sam jestem za młody, aby pamiętać zimowe igrzyska olimpijskie z 1984 roku, ale przez mgłę przypominam sobie Wiadomości z lat 90-tych i obrazki z wojen bałkańskich. W pamięci mam również babuszki żebrzące na polskich ulicach. Kolejnym wspomnieniem jest fantastyczny film Ziemia Niczyja, który oglądałem w kinie około 20 lat temu. Film zdobył Oscara w kategorii filmu nieanglojęzycznego, pokonując m.in. popularną Amelię.Mając to wszystko na uwadze, chciałem zobaczyć miejsce, które nie tylko pielęgnuje pamięć o ostatnich wydarzeniach, ale było ich centrum. Tuż obok lotniska w Sarajewie (aczkolwiek z drugiej strony terminala – trzeba je całe obejść lub objechać) znajduje się Tunnel of Hope. W czasie oblężenia Sarajewa przez Serbów był to jedyny kanał łączący mieszkańców miasta ze światem – miejsce szmuglowania ludzi, żywności, a także broni. Niestety wylądowałem po 16, a wtedy muzeum już się zamyka. Myślę jednak, że jeszcze tam wrócę. Na razie pozostają mi relacje z YouTube: https://www.youtube.com/watch?v=2PMVQ9QJ-bo
qba85 4 kwietnia 2025 23:08 Odpowiedz
shagrat napisał:Dzięki słynnym objawieniom (ani niepotwierdzonym, ani też niezaprzeczonym przez Kościół Katolicki) stała się jednak centrum pielgrzymkowym na skalę co najmniej europejską, zresztą kiedyś do Medjugorje jeździły wycieczki chyba z każdej parafii w Polsce. Powiem tak – podjechałem, akurat trwało nabożeństwo, przeszedłem się ulicą z dewocjonaliami oraz podrabianymi torebkami i pojechałem dalej. Doświadczenie ciekawe, ale nie powtórzyłbym.Ale chyba zdajesz sobie sprawę, że pielgrzymki jeżdżą (nadal) do Medjugorje z powodów duchowych, a nie liczby atrakcji na miejscu? :)btw - niestety stosunek Serbów do NATO przekłada się na ich stosunek do obecnej wojny i Rosji, co czasem powoduje pewne "zgrzyty" w rozmowach/relacjach z nimi... ze względu na historię staram się ich jakoś zrozumieć, ale najlepiej jednak przemilczeć takie tematy :(
shagrat 5 kwietnia 2025 17:08 Odpowiedz
Qba85 napisał:Ale chyba zdajesz sobie sprawę, że pielgrzymki jeżdżą (nadal) do Medjugorje z powodów duchowych, a nie liczby atrakcji na miejscu? :)Myślę, że teraz pewnie tak jest, natomiast kiedyś wyjazdy organizowane przez parafie były nierzadko jedyną dostępną opcją na wyrwanie się gdziekolwiek (i szacunek za to). Zresztą nie ma chyba pielgrzymki do Medjugorje bez zwiedzania Mostaru, a i pewnie dużo jest opcji pielgrzymka + Dalmacja.Qba85 napisał:btw - niestety stosunek Serbów do NATO przekłada się na ich stosunek do obecnej wojny i Rosji, co czasem powoduje pewne "zgrzyty" w rozmowach/relacjach z nimi... ze względu na historię staram się ich jakoś zrozumieć, ale najlepiej jednak przemilczeć takie tematy :(No właśnie z zachodniej perspektywy wygląda to słabo, ale to samoloty NATO bombardowały stolicę kraju, a miejsce mitu narodowego znalazło się poza granicami kraju. I zawsze można licytować się z każdym na rachunki krzywd (bo Ustasze, ale Srebrenica etc.), ale jak Ci bombardują miasto, to trudno na zimno podejść do wszystkiego.Choć ponoć stosunek do wojny w Ukrainie różni się w zależności od pokolenia, starsi - wiadomo, Rosja obrońcy wiary i Serbii więc 1000% poparcia, to młodsi raczej wychodzą poza krąg tradycyjnej propagandy. Stąd też zresztą Vučić dość zręcznie nawiguje tak, aby rubelka nie stracić, ale i euraska zyskać. Chociaż chyba właśnie ostatnio się potknął i poleciał na pysk.
viajandopolyglot 5 kwietnia 2025 21:35 Odpowiedz
Siemka, mega mi się spodobała relacja. Sam planuję w tym roku takie mniej oczywiste cele, jak Mołdawia, Macedonia - może wyjdzie jeszcze jakaś Serbia - brzmi spoczko. Jaki mniej więcej budżet trzeba szykować na podobną akcję?
yendras 6 kwietnia 2025 05:08 Odpowiedz
@shagrat jakie piwo pijasz na co dzień skoro Sarajevsko jest dla Ciebie ohydne? Tak z ciekawości pytam ;)
shagrat 6 kwietnia 2025 05:08 Odpowiedz
viajandopolyglot napisał:Siemka, mega mi się spodobała relacja. :oops: :D viajandopolyglot napisał:Jaki mniej więcej budżet trzeba szykować na podobną akcję?Całkowitego podsumowania nie robiłem ale uzupełniając nie podane w relacji ceny: za bilet (4 loty) KRK - BEG - SJJ i OMO - BEG - KRK zapłaciłem 158 EUR, za noclegi (zawsze centrum i pokój z łazienką min. 9/10 na bookingu) płaciłem ~160 zł w Sarajewie ze śniadaniem, ~80 zł (!) w Mostarze i ~150 zł w Belgradzie. Wiadomo - poza sezonem, ale mam wrażenie że Bośnia i Hercegowina jest w topce opłacalności (cena/jakość) w Europie.yendras napisał:jakie piwo pijasz na co dzień skoro Sarajevsko jest dla Ciebie ohydne? Tak z ciekawości pytamSpoko, rozumiem przytyk (odpowiadając: zwykle Pan IPAni od Trzech Kumpli), ale np. Jelen i Mostarsko wydawały się ok, bardziej lokalnie rzeczy w eklektika 40 w Belgradzie też nie były złe.
qba85 8 kwietnia 2025 23:08 Odpowiedz
shagrat napisał:Choć ponoć stosunek do wojny w Ukrainie różni się w zależności od pokolenia, starsi - wiadomo, Rosja obrońcy wiary i Serbii więc 1000% poparcia, to młodsi raczej wychodzą poza krąg tradycyjnej propagandy. Stąd też zresztą Vučić dość zręcznie nawiguje tak, aby rubelka nie stracić, ale i euraska zyskać. Chociaż chyba właśnie ostatnio się potknął i poleciał na pysk.Tzn. Vucić się potknął? No trochę tak...Natomiast co do młodszego pokolenia to ja jednak mam takie doświadczenia, że oni też nie są od takiego trochę niezrozumiałego dla nas myślenia wolni. I nawet jeśli nie mówią, że popierają Rosję, to jednak takie tematy to dla nich "sprawa polityczna" itd. itp. No cóż, Polakowi bym tego "nie wybaczył", a tu to przynajmniej pozwala uciąć dyskusję 8-)
kameander 9 kwietnia 2025 05:08 Odpowiedz
Również dzięki za fajną relację. Pozwalam sobie uzupełnić mapę w kwestii, która wywołała dyskusję [emoji23]Sarajewo:Viking - https://maps.app.goo.gl/sbuDK1wdnrsfYToa6Belgrad:Dogma - https://maps.app.goo.gl/ZXX8MYBd8ukXhD3f9Samo Pivo - https://maps.app.goo.gl/YPQwMBXPpZJyRpag9
shagrat 9 kwietnia 2025 12:08 Odpowiedz
@kameander Za adresy dzięki, zapiszę na przyszłość.Jeszcze kasując niepotrzebne rzeczy z telefonu przypomniałem sobie dwie rzeczy: apka do taxi w Serbii nazywa się Yandex Go, nie Yandex Taxi (samą apkę zostawiam, bo poluję na Uzbekistan i tam z tego co kojarzę też nie ma wyboru) absolutnie polecam kartę eSIM, ale większość pakietów w stylu "cała Europa" NIE zawiera Bośni i Hercegowiny (a często i Serbii), sprawdzajcie dokładnie kraje - ja używałem EscapeSIM z pakietem Bałkany i tu było wszystko (a co ciekawe siecią realizującą usługę był polski Plus)
raphael 12 kwietnia 2025 23:08 Odpowiedz
Świetnie @shagrat wykorzystałeś czas. Mam większość tych miejsc, w których byłeś, w zbiorze "no kiedyś to na pewno", ale zawsze jakoś wychodzą mi te moje Bałkany mocno obok.Tego Bajaga nie znałem - bardzo "fajny" i "tubylczy" rodzaj muzyki. Choć za najbardziej "bałkańskie", oprócz skojarzenia przychodzącego do głowy jako pierwsze (Đurđevdan), mam w ulubionych Crni sneg (Ceca) - tam ten bałkański kocioł jest chyba najbardziej podgrzany i zmiksowany.